Są miejsca, które nie są znane. Są dzikie, choć zadbane i mają swój urok. Niezniszczone turystyką. Głęboko w Sudetach, w Górach Bystrzyckich znajdują się Młoty. Wieś, w której fotografia wodospadu to istna rozkosz.
Czynników, które budują dobre zdjęcie jest wiele. Z całą pewnością istotny wpływ ma oczywiście miejsce. Jednak samo w sobie nic nie znaczy ono bez określonych warunków. Z tego właśnie powodu są lokalizacje, które odwiedzamy wielokrotnie. Oczywiście czynimy to z nieskrywaną przyjemnością.
Wspomniana wielokrotność odwiedzin spowodowana jest kilkoma czynnikami. Najbardziej oczywistym jest rzecz jasna pogoda. W przypadku fotografii wodospadów ma ona ogromne znaczenie. Z całą pewnością również pora roku może wiele wnieść do tematu.
Wodospad to wspaniały temat do fotografii krajobrazowej. My mamy ten przywilej, że z racji miejsca zamieszkania mamy do dyspozycji kilka górskich potoków. Dlatego też możemy odwiedzać je wielokrotnie. O ile w przypadku fotografii krajobrazowej pochmurna aura nie sprzyja, o tyle fotografia wodospadów w takich warunkach to bardzo dobry pomysł.
W zasadzie wodospady są ciekawą alternatywą na brzydką pogodę. Zdarzało nam się zaplanować innego rodzaju plener. Mieliśmy w planach uwieczniać wiejskie pejzaże z dramatycznym niebem w tle. Dramatyczna jednak okazała się pogoda. Co więc zrobić w takiej sytuacji? Jedziemy na wodospad!
W tym miejscu dochodzimy do sedna sprawy. Ze względu na brak nieba w kadrze wodospady najlepiej fotografować w dni mocno zachmurzone. Istotny jest również brak ostrego światła, a co za tym idzie zbyt mocnych kontrastów. Gdy słońce świeci mocno pojawiają się mocne odblaski na wodzie oraz bardzo głębokie cienie na kamieniach. Nie polecamy.
W związku z tym werdykt brzmi: fotografia wodospadu to sport jesienno-zimowy. Najbardziej polecam jesień. To ze względu na fakt, iż wejście do wody w gumowcach nie jest aż tak bolesne. Również kamienie nie są wówczas tak oblodzone.
Fotografia potoków, wodospadów, kaskad... Dlaczego tak bardzo to lubimy? Ze względu na fakt, iż daje niesamowitą swobodę twórczą. Podczas jednego z takich wypadów Anulka fotografowała ogniskową 24mm, podczas gdy u mnie było to 85mm. Są to bardzo odmienne punkty widzenia ze skrajnie różną pespektywą. Z całą pewnością obie te drogi prowadziły do jakichś sukcesów. Warto mieć na względzie, iż wodospad to także jego drobne elementy. Pojedyncze głazy, roślinność, ciągi kamieni. Warto czasem spojrzeć na fotografię wodospadów dość wąsko.
Woda to żywioł. Dlatego też należy zachować ostrożność. Nawet, gdy mówimy o śmiesznej głębokości. Kontuzje oraz uszkodzenia sprzętu mogą przytrafić się nawet, gdy woda sięga niewiele ponad kostkę. Potoki skrywają w sobie mnóstwo kamieni, z których istotna część pokryta może być mchami. Z tego właśnie powodu nie jest trudno o upadek. Poślizgniesz się na jednym kamieniu, a obiektyw, aparat czy głowę rozbijesz na drugim...
Dlatego też gorąco polecamy zadbać o odpowiednie obuwie podczas wędrówki po potoku. Czasem bezpieczniej jest zacisnąć zęby i zdjąć buty, gdy te nie są zbyt przyczepne. Zimą lepiej nie bawić się w wędrówkę po kamieniach. Są one często oblodzone i bardzo śliskie. Nasz Sony A7II coś o tym wie...
Fotografia wodospadów to nie zawsze szerokie kadry. Czasem warto skupić się na detalach. Bywają niezwykle urocze.
Młoty to wieś w gminie Bystrzyca Kłodzka. Znakiem rozpoznawczym miejscowości jest teren rekreacyjny przy wodospadzie. Znajduje się tam murowany grill, piękna altana i ławki. Palić można również ognisko. Miejsce to cechuje się wyjątkową czystością. Naszym zdaniem jest to spowodowane faktem, iż każdą imprezę (nawet grilla z dziećmi) zgłosić należy Sołtysowi. Nie ma anonimowości, więc jest kultura.
Zimą grasują tam Szalone Morsy, lokalna społeczność ludzi kochających zimno i wodę. Spotykają się tam każdej niedzieli. Dlatego też nie zawsze udawało nam się fotografować ów wodospad. Nie ma sprawy, to teren morsów, a nie fotografów.
Przede wszystkim należy korzystać ze statywu. Fotografia wodospadu wiąże się z długą ekspozycją. To za sprawą faktu, iż używamy przysłon rzędu f11 i więcej oraz niskiego ISO. Jednak długi czas naświetlania to także sposób na piękne rozmycie wody. Dlatego też nie jest on skutkiem ubocznym, a naszym celem. Z tego względu warto także zastosować filtr polaryzacyjny lub filtr szary. Polecam ten pierwszy. Sam w sobie zabiera dwie lub nawet trzy działki ekspozycji. Poza tym daje nam możliwość kreowania wyglądu tafli wody, co w tego typu fotografii jest szalenie ważne. Samowyzwalacz lub wężyk spustowy pomoże uniknąć drgań.
Zastosowaliśmy trzy szkła. W przypadku Anuli zoom Sigma 24-70mm f2.8 DG EX HSM. Korzystała ona głównie z krótszego końca zakresu tego szkła. Warto także zwrócić uwagę na statyw z jakiego korzystała piękniejsza połowa naszego duetu. W większości kadrów zdecydowała się na szalone i ryzykowane posunięcie. To za sprawą gabarytu swojego statywu. Był to miniaturowy Manfrotto Pixie, który kładła na kamieniach, by z jak najniższej (i najbliższej) perspektywy fotografować nurt wody.
W moim przypadku był to dwie stałki. Mój ulubiony duet obiektywów marki Sony z serii podstawowej. Mimo niskiej ceny one są świetne do fotografii krajobrazu. Dlaczego? Są mizerne na szerokich przysłonach. Jednak po domknięciu zamieniają się w piekielnie ostre brzytwy. Mowa o Sony FE 28mm f2 oraz o FE 85 f1.8.
Aleks Jovičić