Wrocławski latarnik na Ostrowie Tumskim to żywa legenda. Każdy, kto wciela się w jego rolę ma prawo czuć się wyróżniony. Każdego dnia rzesza turystów przypomina latarnikowi o jego wyjątkowości. Postać ta jest także bardzo lubiana przez fotografów.
Z całą pewnością ten pan jest kimś więcej niż tylko pracownikiem firmy gazowej. Latarnik na Ostrowie Tumskim to nie tylko człowiek. To bez wątpienia kawał historii i tradycja tego miasta. Ta zapoczątkowana została w połowie XIX wieku, a więc liczy grubo ponad 150 lat.
Wrocławski latarnik to dobry duch tej okolicy. Ostrów Tumski to miejsce niezwykle klimatyczne, a wręcz magiczne. Latarnik do zapalenia ma około 100 latarni. Robi to z niezwykłą sprawnością, przemieszcza się szybko. Pojawia się nagle niczym ów duch.
Charakterystyczny kapelusz, ogromna peleryna oraz dwumetrowa sztyca z palnikiem. To jego znaki rozpoznawcze. To także to, co buduje klimat całego procesu rozświetlania Ostrowa Tumskiego. Nie jest zwykłym panem z gazowni. Jest prawdziwym latarnikiem. Dla wielu turystów jest zaskoczeniem. Inni zaś doskonale wiedzą o jego istnieniu i dokładnie znają harmonogram pracy. Jest także bardzo ceniony przez fotografów. Jesteś fotografem z Wrocławia lub fotografujesz często we Wrocławiu? Musisz mieć w portfolio zdjęcia latarnika. Od niedawna i ja mogę się tym pochwalić.
Wydawać się może, że to nic trudnego. Latarnik nie musi pozować, bo sam w sobie jest atrakcją. Oświetlenie nie gra większej roli, gdyż to nie sesja portretowa. Tło jest piękne, bo okolica jest niesamowicie urocza. W czym więc problem? W tłumie… Często denerwuję się, gdy nie mogę wykonać dobrych zdjęć, ponieważ „na linii strzału” pojawi się ktoś z wyciągniętym do góry telefonem. No cóż, takie mamy czasy. Dziś każdy na swój sposób jest fotografem.
Jeśli jednak mówimy o wrocławskim latarniku, to sytuacja ta jest znacznie mniej komfortowa. Owych amatorów mobilnej fotografii jest znacznie więcej. Niektórzy ludzie potrafią podążać za latarnikiem pół godziny, robiąc niezliczoną ilość „fotek”. Co ma to na celu? Nie mam pojęcia…
Przez pierwszych kilka latarni trochę się frustrowałem. Jeśli chciałem być najbliżej latarnika, by nie mieć przed sobą kogoś z wyciągniętą łapą, to musiałem wysunąć się bardzo blisko. Stanie półtorej metra od latarnika nie dawało mi dobrego kadru. Ten z kolei musiał być na tyle szeroki, bym zmieścił faceta i latarnię, która ma około trzy metry wysokości.
Co należało zrobić w takiej sytuacji? Iść przed latarnikiem, a nie podążać za nim. Tym sposobem całą publiczność miałem w kadrze, ale za głównym jego bohaterem. W pewnym sensie nawet budowało to klimat zdjęcia. Tym samym pozorna niedogodność stała się atutem.
Za każdym razem, gdy wrocławski latarnik podnosi palnik do góry, w ślad za płomieniem podąża wzrok tłumu
Wiele tak naprawdę zależy od pory roku oraz od światła danego dnia. Latem zadanie to wydaje się znacznie łatwiejsze niż podczas pozostałych pór. Owszem, bohater tego artykułu pracę kończy, gdy zaczyna być ciemno. Z całą pewnością ponad połowa cyklu palenia latarni odbywa się w warunkach dość dobrych pod względem światła. W początkowej fazie czułość ISO od 125 do 640. Należy jednak brać pod uwagę fakt, że korzystałem z bardzo jasnego obiektywu. Przysłona na poziomie 1.4 pomogła mi uniknąć ekstremalnych czułości. Dlatego też maksymalne ISO w moim przypadku wyniosło 2000.
Z racji, iż korzystałem z obiektywu o ogniskowej 40mm mógłbym ustawić czas naświetlania poniżej 1/100. Dodatkowo sprzyjała temu stabilizacja matrycy. Mimo wszystko nie chciałem ryzykować poruszonego zdjęcia. Dlatego też przez cały czas trzymałem się czasu 1/125s. Jak nie trudno się zatem domyślić fotografowałem w trybie manualnym z włączoną funkcją AUTO ISO. Jest to mój ulubiony sposób fotografowania podczas różnego rodzaju reportażu. Sprawdza się szczególnie na koncertach. Polecam także tryb seryjny. Jeśli auto focus zaczyna się gubić, to seria daje większą szansę, że któreś ujęcie wyjdzie ostre.
Dlaczego obiektyw 40mm? Na to pytanie mam dwie odpowiedzi. Pierwsza; bo to jedyne szkło ze światłem 1.4 jakie mam. Druga; jest to dość szeroki obiektyw, by stanąć blisko, a jednocześnie nie zniekształca rzeczywistości jak np. 28mm.